Jacques Chirac
Otoczyło ich ośmioro Francuzów, w tym dwóch ciemnoskórych i dwie kobiety. Wszyscy mówili coś w swoim języku, przy czym napastliwy ton dawał do zrozumienia, że nie są przyjacielsko nastawieni. Buhaj też to zauważył.
- Chyba nas obrażają - stwierdził, rozglądając się nerwowo. - Co robimy? Jest nas tylko dwóch.
Jabol ledwo go słyszał pośród jazgotu jaki się wytworzył. Uznał jednak, że trzeba coś zrobić w tej nieciekawej sytuacji.
- Yyyyy... Żak Szirak! - krzyknął na całe gardło.
Francuzi zamilkli jak nożem uciął i zaczęli spoglądać po sobie. Jabola nagle nawiedziła myśl, że przecież ma już przyjaciół w Meksyku, więc równie dobrze mógłby ich mieć również we Francji.
- My name is Vincent - odparł w tej samej chwili jeden z Francuzów. Następnie zaczął przedstawiać swoich towarzyszy: Lola, Francois, Michel, Valerian... Jabol nie zapamiętał wszystkich imion. Jak się okazało, język angielski mocno kulał u jego nowych znajomych. Jakoś udało się jednak zintegrować.