Ostatni dzień lipca w pracy
Jabol był równocześnie wkurzony i rozbawiony. Właśnie zakończył znajomość z kobietą, o którą od dawna zabiegał, a która ciągle stroiła sobie żarty z jego starań. Tym razem to on sobie z niej zażartował i w ostatniej chwili zrezygnował z umówionego spotkania. Co prawda chodziła mu po głowie myśl o pewnym dość chamskim sposobie zakończenia owej znajomości, uznał jednak, że po prostu poblokuje tę kobietę wszędzie, gdzie się da. Tak też zrobił, a potem wyszedł ze swojego gabinetu i skierował się głównym korytarzem w stronę boksów pracowniczych. Nikogo tam już nie było, za to w pomieszczeniu socjalnym świeciło się światło. Prezes zajrzał do środka i zastał tam Buhaja, z laptopem na kolanach, wpatrującego się w wiszący na ścianie telewizor.
- Co ty tu jeszcze robisz? - zdziwił się Jabol. Jest już prawie dziewiąta wieczorem. Dlaczego nie idziesz do domu?
- Robię nadgodziny - odpowiedział Buhaj. - Dokończę projekt i będę jutro miał spokojną niedzielę.
Ruchem głowy wskazał telewizor.
- Patrz szefie, kabarety w Koszalinie! Będą jutro zakwasy na brzuchu. Oby tam się tylko chłop za babę nie przebrał, bo nie wytrzymię, zapaści dostanę!