Łysy wychodzi z więzienia
Po nieudanej próbie kradzieży udek kurczaka z wrocławskiego bistro, która to próba zakończyła się równie nieudaną ucieczką i staranowaniem Bogu ducha winnej staruszki, Łysemu przyklepano przymusową odsiadkę. Nadszedł w końcu dzień, kiedy ów przyjaciel Jabola opuścił mury więzienia i wyszedł na wolność. Jabol podjechał po niego wraz z kolegami z osiedla: Pawłem Pierogiem i Karolem Benzyną. Potężnie zbudowany łysoń czekał na nich tuż za bramą aresztu. Wyszedłwszy z samochodu, mężczyźni serdecznie powitali swojego kompana, po czym postanowili, że pojadą coś zjeść, a celem ich wizyty będzie to samo bistro, które Łysy usiłował okraść.
- Ile ważysz? - spytał Jabol. - Wyglądasz na większego niż wcześniej. Chyba dobrze cię tam karmili?
- Nie wiem dokładnie. Pewnie jakieś 120 kilo. A żarcie było lepsze niż w polskich szpitalach.
- Nigdy dotąd nie byłem w więzieniu i nie wiem jak tam jest - stwierdził Jabol. - Wy wszyscy, panowie, macie już swoje doświadczenia na tym polu.
- Razem z Pawłem siedzieliśmy za rozboje - odezwał się Karol Benzyna. - Ja dostałem pięć lat, a on trzy. Dobrze mówię, Pawciu?
- Żeby być dokładnym, najpierw dostałem bagaż, ale niedługo potem narozrabiałem jak byłem wypity i trzy nastepne lata spędziłem w mamrze - powiedział Paweł Pieróg.
- Co masz na myśli mówiąc "bagaż"? - zapytał Jabol.
- Zawiasy.
- A ja byłem gitem - pochwalił się Łysy.
- Czy możecie mówić po polsku? - zirytował się Jabol. - Nie rozumiem tej więziennej gwary.