Chcąc połączyć przyjemne z pożytecznym, Jabol podjął dodatkową pracę jako nauczyciel na jednej z wrocławskich uczelni wyższych. Miał tam pracować wyłącznie w środy, a na jego dzień pracy składały się półtoragodzinne konwersatorium, oraz, również półtoragodzinne, konsultacje (również w środy, zaraz po swoich zajęciach). Pod opieką miał tylko jedną, siedemnastoosobową grupę studentów. Prowadzone przez niego zajęcia miały związek z humorem i tego też dotyczyła praca pisemna, jaką zadał swoim studentom, aby ich lepiej poznać. Na pierwszych zajęciach zapytał tych młodych ludzi, czy nie mają nic przeciwko temu żeby wszyscy mówili sobie na ty, ponieważ sam nie jest od nich dużo starszy (zresztą z wyglądu nie było widać żadnej różnicy wieku między nim a studenciakami). Od razu zaakceptowali jego propozycję.
- Proszę aby każdy z was przygotował prezentację multimedialną, w której zawrze swoje poczucie humoru. Innymi słowy, chętnie dowiem się, co was bawi w tych waszych studenckich życiach - uśmiechnął się Jabol, choć, gdy wypowiadał te słowa, myślał bardziej o rzyciach kilku studentek, które znajdowały się w jego grupie.
Tydzień później odbył się przegląd pierwszych prezentacji. Dominowały memy, krótkie zabawne filmiki z domowymi pupilami i nie tylko, oraz dowcipy. Śmiechu było co niemiara, a Jabol czerpał sporo frajdy z tych zajęć. Trafiła się jednak pewna dość "krindżowa" prezentacja, która wprawiła w zakłopotanie studentów Jabola. Zuza, gadatliwa okularnica, zamieściła na slajdach swoje zdjęcia, na których wykrzywiała twarz robiąc groteskowe miny lub dłubiąc sobie w zębach (Jabol zauważył, że miała równiótkie, białe zęby i doszedł do wniosku, że chciała się nimi pochwalić). Były też zdjęcia Zuzy umorusanej jedzeniem w McDonaldzie, Zuzy w piżamie z twarzą opuchniętą od snu, a nawet jedno jej zdjęcie, na którym wymiotowała (podpisane: "impreza okazała się udana :-) Picie to życie)". Jabol sam nie wiedział, co bawi go bardziej: dziwna prezentacja Zuzy, czy zdegustowane miny jej kolegów i koleżanek z roku. Na sam koniec w prezentacji pojawiło się zdjęcie Gosi, innej studentki z tej grupy, podpisane "Gocha jest nam tak potrzebna, jak włosy łonowe noworodkowi". Na sali rozległy się okrzyki oburzenia w kierunku rozbawionej Zuzki (Jabol był już przekonany, że ona lubi prowokować, a wręcz trollować i nabrał do niej sympatii). Padło również kilka obraźliwych zwrotów, głównie ze strony Gosi, która miała łzy w oczach.
- Proszę o ciszę! - Jabol użył basowego tonu głosu. - Wyjaśnicie to sobie po zajęciach. Miejcie jednak na uwadze, że my tu ciągle żartujemy i nie traktujcie tak poważnie prezentacji Zuzki.
- Żarty kończą się tam, gdzie druga strona jest obrażana! - zawołała Gosia.
- Ale Zuzia na pewno nie chciała cię obrazić. Ona po prostu ma takie specyficzne poczucie humoru.
- A ciebie to rozśmieszyło?
- Mnie nie, ale gdybym był po kilku kielichach to pewnie parsknąłbym śmiechem - rzucił Jabol, czym rozładował nieco napiętą atmosferę. - A propos spożywania alkoholu... Zaraz po naszych zajęciach mam konsultacje i moglibyśmy poświęcić je na integrację gdzieś na piwie, jeśli macie ochotę. Te słowa kieruję szczególnie do Gosi i do Zuzki. Jeśli któraś z was czuje, że jest między wami konflikt, chętnie podejmę się roli mediatora.
Ostatecznie na piwo poszli w czternaście osób, wsród których były zarówno Zuza jak i Gosia. "Konflikt" udało się rozwiązać, a Jabol pogłębił swoje koleżeńskie relacje ze swoją małą grupą studentów.