- Panowie, proszę o chwilę uwagi - rzekł podniesionym głosem Jabol. - Jutro odwiedzi nas ktoś, kogo niektórzy z was dobrze znają. Prosto ze Szczecina przyjedzie do nas Kuba, znany jako Gibon, jeden z naszych partnerów biznesowych, a prywatnie również mój serdeczny przyjaciel. Zostanie we Wrocławiu na kilka dni i przy okazji zobaczy jak pracujemy.
- Od dziesięciu lat go nie widziałem! - ucieszył się Buhaj. - Może przy okazji zrobimy konkurs na najpotężniejsze uda.
_______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Gibon: - Cześć, dzień dobry. Witajcie przyjaciele. Buhaj, to ty? Ile ważysz?
Buhaj: - Siema Giboniasty! Już dziesięc lat tego nie robiłem...
Gibon: - Nie dymałeś?
Profesor (ze śmiechem): - Gibon, ty stary łobuzie! (Wymieniają uścisk "na misia")
Gibon (ze śmiechem): - Marek, ty jeszcze żyjesz? Dziesięć lat temu miałeś jakieś siedemdziesiąt kilka lat, to ile masz teraz?
Profesor: - Ty lepiej zapłać matce za mleko!
Buhaj: - Jedziemy do Kijowa po kałacha, Gibon? Weźmiemy sobie po jednym i wrócimy.
Gibon: - I skapiszonuję ci mordę. Gdy to wszystko się zaczęło, byłem akurat na Orlenie. Miałem jedną kreskę. Jakiś chłop tankował tysiąc litrów do beczki i zabrakło oleju na cpn-ie, a ja miałem jedną kreskę... ludzi pojebało.
Buhaj: - Prezesie, jako że nasza firma świetnie prosperuje to wnoszę o wczesniejsze zakończenie pracy w dniu dzisiejszym w celu przyspieszenia integracji z naszym gościem.
Jabol: - Wniosek przyjęty. Możesz wyciagnąć ze swojej szuflady butelkę wódki.